Ujawnienie tajemnicy zawodowej KNF na żądanie inwestora przed wszczęciem postępowania cywilnego przeciwko podmiotowi nadzorowanemu – projektowane rozwiązania w ustawie o nadzorze nad rynkiem kapitałowym.

Ujawnienie tajemnicy zawodowej KNF na żądanie inwestora przed wszczęciem postępowania cywilnego przeciwko podmiotowi nadzorowanemu – projektowane rozwiązania w ustawie o nadzorze nad rynkiem kapitałowym.

Czytaj: 6 min

Tekst powstał we współpracy z mec. Arturem Zapałą, Partnerem oraz mec. Malwiną Przyborowską, Associate.   

Pod koniec lipca 2021 r. na stronach internetowych Rządowego Centrum Legislacji pojawił się obszerny projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z zapewnieniem rozwoju rynku finansowego oraz ochrony inwestorów na tym rynku[i]. Pośród kilkunastu zmienianych regulacji znalazła się ustawa z dnia 29 lipca 2005 r. o nadzorze nad rynkiem kapitałowym („Ustawa o nadzorze”), w której planuje się dodać art. 19a.

Proponowany przepis może doprowadzić do istotnej zmiany z punktu widzenia podmiotów nadzorowanych, broniących swoich interesów przed sądami powszechnymi. Dotyczy bowiem udostępniania, za zgodą sądu, informacji objętych tajemnicą zawodową na potrzeby potencjalnego postępowania cywilnego, jeszcze przed jego wszczęciem. Zakres tak udostępnionych informacji jest szeroki i obejmuje informacje pozyskiwane przez Przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego („KNF”), jego zastępców, członków KNF oraz pracowników i współpracowników Urzędu KNF w rozumieniu art. 19 ust. 1 Ustawy o nadzorze.

Kto może żądać informacji objętych tajemnicą zawodową

Wpierw należy postawić pytanie, kto może żądać tego rodzaju wrażliwych informacji. Odpowiedź na tle proponowanych zmian wydaje się niepokojąca – zgodnie z brzmieniem projektowanego art. 19a Ustawy o nadzorze może to być w zasadzie każdy, kto zamierza wytoczyć powództwo przeciwko danemu podmiotowi nadzorowanemu oraz uprawdopodobnił (a nie wykazał) swoje roszczenie i interes prawny w takim żądaniu.

Na obecnym etapie prac ustawodawca nie przewidział podmiotowego ograniczenia omawianego uprawnienia, choć w uzasadnieniu projektowanych zmian wprost wskazano, że chodzi w nich o ochronę wyłącznie inwestorów nieprofesjonalnych. Tym samym, gdyby w tym zakresie projekt nie uległ zmianom (np. poprzez ograniczenie pojęcia podmiotu do konsumenta w rozumieniu art. 22(1) ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny), krąg podmiotów uprawnionych do korzystania z nowej instytucji będzie bardzo szeroki i nieadekwatny do przedstawionego w uzasadnieniu celu projektowanego przepisu.

Informacje objęte tajemnicą zawodową

Jakie informacje i w jakiej formie mogłyby podlegać udostępnieniu w trybie proponowanej regulacji? Na ten moment, podobnie jak w przypadku podmiotowego zakresu art. 19a Ustawy o nadzorze, ustawodawca nie przewidział w tym zakresie istotnych ograniczeń. Tym samym pośród informacji, które mogłyby podlegać ujawnieniu w drodze decyzji sądu, znalazłyby się w szczególności dwa ich rodzaje, tj. informacje stanowiące przedmiot aktów i czynności administracyjnych KNF, które:

  1. podlegają kontroli sądowej stosownie do art. 3 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi oraz
  2. nie mogły zostać w ten sposób zweryfikowane.

Do pierwszej kategorii należą m.in. sankcyjne decyzje administracyjne, wydawane na przykład w trybie art. 167 i n. ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi („Ustawa o obrocie”). Decyzje te, dotyczące konkretnych podmiotów na rynku i zawierające niejawne informacje na temat ich działalności, mogą być poddawane kontroli na żądanie (skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego) zainteresowanej instytucji. O ile zatem sam dostęp do tych danych każdego inwestora, który czuje się indywidualnie pokrzywdzony działaniami podmiotu nadzorowanego i dopiero zamierza w nieokreślonej przyszłości wnieść powództwo, budzi istotne wątpliwości, o tyle sama decyzja podlegająca ujawnieniu mogła być zweryfikowana przez sąd. Tym samym przynajmniej w tym zakresie prawo do obrony własnych interesów przez podmiot nadzorowany zostaje zasadniczo zachowane.

Osobną kwestią natomiast, wykraczającą poza materię niniejszego wpisu, jest zagadnienie związania sądu powszechnego tego rodzaju decyzją już w toku postępowania cywilnego – moc wiążącą decyzja czerpie przede wszystkim z niedopuszczalności drogi sądowej w tym zakresie na zasadzie art. 2 § 3 ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego[ii]. Potwierdził to m.in. Sąd Najwyższy w uchwale składu siedmiu sędziów podnosząc, że zasada uwzględniania przez sądy powszechne skutków prawnych orzeczeń organów administracyjnych ma swoje źródło w rozgraniczeniu przedmiotowych dróg postępowania[iii]. Niemniej, choć o związaniu takim można mówić, to jednak jego zakres i znaczenie pozostaje kwestią sporną i dającą szerokie pole do polemiki w toku postępowania.

Do drugiej kategorii należą m.in. protokoły kontrolne w rozumieniu art. 35a i 36 Ustawy o nadzorze. Protokoły te są niezaskarżalne, a podmiot nadzorowany może jedynie przedstawić KNF umotywowane zastrzeżenia. Protokół kontroli, co do którego podmiot nadzorowany zgłosił zastrzeżenia, nie podlega jednak ostatecznie kontroli instancyjnej ani sądowo-administracyjnej. Mimo tego także on mógłby być ujawniony za zgodą sądu na żądanie danego inwestora jeszcze przed wytoczeniem postępowania cywilnego.

Jeśli zatem omawiane zmiany utrzymają się w obecnym brzmieniu, niewątpliwie sporne okaże się, czy protokoły kontrolne (niebędące decyzjami administracyjnymi) będą wiążące dla sądu powszechnego (jako tzw. prejudykat), czy też – co w praktyce nie zmniejszałoby ich roli w takim postępowaniu – będą na przykład traktowane jako dowody w postaci dokumentów urzędowych w rozumieniu art. 244 § 1 i 2 Kodeksu postępowania cywilnego. Dokumenty urzędowe stanowią dowód tego, co zostało w nich urzędowo zaświadczone. Może zatem dojść do sytuacji, w której ujawniony przez KNF – i to jeszcze przed wszczęciem przez ten organ ewentualnego postępowania sankcyjnego – protokół kontrolny, którego podmiot nadzorowany nie mógł nawet zaskarżyć do sądu administracyjnego, w wytoczonym przez inwestora postępowaniu cywilnym zdeterminuje ustalenia faktyczne, na których następnie oprze się sąd powszechny. Takie rozwiązanie oznaczałoby zaburzenie równowagi stron procesu cywilnego oraz godziłoby w prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy, które to instytucje znajdują umocowanie w art. 45 ust. 1 w zw. z art. 2 Konstytucji RP.

Przesłanki udostępnienia informacji objętych tajemnicą zawodową

W proponowanym mechanizmie udostępniania informacji objętych tajemnicą zawodową KNF nie przewidziano ograniczeń podmiotowych ani przedmiotowych, co opisano powyżej. Ustawodawca wskazał jedynie w ust. 2 projektowanego przepisu, że interes prawny w uzyskaniu informacji powstaje, gdy jej brak uniemożliwi lub poważnie utrudni podmiotowi dochodzenie roszczenia na drodze postępowania sądowego, lub w inny sposób uniemożliwi lub poważnie utrudni osiągnięcie celu postępowania sądowego w sprawie.

Jest to przesłanka szeroka i niejednoznaczna – jej znaczenie na tle konkretnych stanów faktycznych niewątpliwie będzie przedmiotem sporów oraz, po kilku latach, zyska trudny obecnie do przewidzenia kształt w orzecznictwie sądów powszechnych.

Tymczasem także dziś funkcjonują przepisy pozwalające na zwolnienie z tajemnicy zawodowej w opisywanej sferze (m.in. art. 149 pkt 3 Ustawy o obrocie, art. 281 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 27 maja 2004 r. o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi), jednak każdy z nich obarczony jest dodatkowymi przesłankami, takimi jak ograniczenie udostępnianych informacji wyłącznie do dotyczących konkretnej osoby będącej stroną postępowania. Projektowane rozwiązanie nie zawiera tego rodzaju ograniczeń, choć dotyczy bardziej wrażliwego przypadku, tj. dochodzenia roszczeń, które nie zostały jeszcze zgłoszone sądowi powszechnemu ani też nie są znane podmiotowi nadzorowanemu.

Procedura udostępnienia informacji objętych tajemnicą zawodową

Na koniec należy zasygnalizować trudności, które może wywołać szczątkowe uregulowanie procedury udostępniania informacji objętych tajemnicą zawodową w projektowanym art. 19a Ustawy o nadzorze. Analiza zastosowanych w nim mechanizmów prowadzi do wniosku, że ustawodawca czerpał z konstrukcji znanej Kodeksowi postępowania cywilnego w postaci udzielenia zabezpieczenia roszczenia przed wszczęciem postępowania cywilnego, jeśli zostanie uprawdopodobnione roszczenie oraz interes prawny w udzieleniu zabezpieczenia. W proponowanym rozwiązaniu zabrakło jednak narzędzi chroniących podmiot nadzorowany, porównywalnych np. do art. 733 Kodeksu postępowania cywilnego, który nakazuje wytoczenie powództwa o zabezpieczone roszczenie w terminie maksymalnie dwóch tygodni. Innymi słowy, podmiot nadzorowany w przypadku uwzględnienia przez sąd wniosku o udostępnienie informacji:

  1. nie będzie o tym fakcie wiedział,
  2. nie ma narzędzi, by przedstawić swoje stanowisko oraz
  3. może pozostawać w tego rodzaju nieświadomości (że informacje jego dotyczące zostały udostępnione) przez nieograniczony okres, bowiem ustawodawca nie nałożył na podmiot żądający udostępnienia informacji żadnych ograniczeń czasowych ani też w ogóle obowiązku wytoczenia powództwa pod rygorem utraty prawa do powołania się na przedmiotowe informacje. Innymi słowy, proponowane rozwiązanie faktycznie nie zapobiega gromadzeniu informacji w innych celach niż wytoczenie powództwa, przez w żaden sposób niezdefiniowany okres i podmiot.

Co więcej, na obecnym etapie nie jest jasne, czy w postępowaniu zainicjowanym wnioskiem inwestora swoje stanowisko może przedstawić Przewodniczący KNF, reprezentujący w takim przypadku wartości chronione instytucją tajemnicy zawodowej, która go obejmuje (zgodnie z projektowanym art. 19a ust. 3 doręcza mu się bowiem dopiero postanowienie rozstrzygające taki wniosek, a nie pismo inicjujące postępowanie).

Podsumowanie

Reasumując, proponowany art. 19a Ustawy o nadzorze niesie za sobą wiele wątpliwości, tymczasem może mieć daleko idący wpływ zarówno na ilość, przebieg, jak i rozstrzygnięcia postępowań wytaczanych przeciwko podmiotom nadzorowanym. Dlatego też na obecnym etapie konieczne są istotne zmiany legislacyjne, a w razie ich braku – w dalszej kolejności szczegółowa analiza zagadnienia znaczenia i ewentualnej mocy wiążącej aktów administracyjnych dla postępowań cywilnych, inicjowanych przez inwestorów przeciwko podmiotom nadzorowanym.

Konsekwencją braku zmian, o których mowa powyżej, mogą być liczne spory sądowe pomiędzy wskazanymi podmiotami, w szczególności jeśli utrwali się pogląd Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie o sygn. I ACa 263/19, w ramach którego uznano, że postanowienia statutu funduszu inwestycyjnego zamkniętego mogą zostać uznane za klauzule niedozwolone, niewiążące inwestorów będących konsumentami (analizę i krytykę tego poglądu przedstawiono w jednym z poprzednich artykułów na naszym blogu: https://spcgblog.pl/regulatory/czy-jeden-wyrok-czyni-wiosne-z-perspektywy-uczestnikow-funduszy-inwestycyjnych-zamknietych/.

Przypisy:

[i]         Projekt jest dostępny pod adresem: https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12349203/katalog/12803524#12803524

[ii]        Por. m.in. W. Siedlecki, Postępowanie cywilne. Zarys Wykładu, Warszawa 1977, s. 36-37.

[iii]       Por. uzasadnienie uchwały składu siedmiu Sędziów Sądu Najwyższego z dnia 9 października 2007 r. sygn. akt III CZP 46/07, OSNC 2008 nr 3, poz. 30

 

Napisz do autorów:

Szymon Jelonek SPCG

Szymon Jelonek

radca prawny
Associate

Artur Zapała

radca prawny
Partner

Malwina Przyborowska SPCG

Malwina Przyborowska

radca prawny
Senior Associate

Czy możliwa jest odpowiedzialność odszkodowawcza Skarbu Państwa w związku ze szkodami poniesionymi przez przedsiębiorców w wyniku obostrzeń wprowadzonych w związku z epidemią COVID-19?

Czy możliwa jest odpowiedzialność odszkodowawcza Skarbu Państwa w związku ze szkodami poniesionymi przez przedsiębiorców w wyniku obostrzeń wprowadzonych w związku z epidemią COVID-19?

Czytaj: 11 min

W związku z trwającym już od ponad roku na terenie całego kraju stanem epidemii, a także wprowadzonymi w związku z nim i wciąż utrzymywanymi przez rząd ograniczeniami w prowadzeniu działalności gospodarczej, przedsiębiorcy z branż, których ograniczenia te dotknęły coraz częściej i coraz głośniej mówią o zamiarze skierowania przeciwko Skarbowi Państwa powództw o wyrównanie szkód, jakie ponieśli w okresie, gdy wskutek rządowej legislacji nie mogli prowadzić działalności, co spowodowało spadek, czy wręcz całkowitą niemożność uzyskiwania przez nich dochodów.

Media donoszą w ostatnim czasie, iż coraz to nowe branże czy to rozważają, czy też podejmują działania zmierzające do dochodzenia należnych im odszkodowań. Część z przedsiębiorców zamierza dochodzić swoich praw w ramach tzw. „pozwów zbiorowych”. Zarzucają oni rządowi, iż ograniczenia są nieuzasadnione, zbyt daleko idące, czy wreszcie bezprawne, a w konsekwencji wskazują, iż to Skarb Państwa powinien ponosić negatywne konsekwencje finansowe takich bezprawnych działań.

Czy tego rodzaju odpowiedzialność odszkodowawcza Skarbu Państwa pozostaje realna?

Zgodnie z pojawiającymi się głosami, Skarb Państwa miałby ponosić odpowiedzialność za skutki bezprawności wprowadzonych ograniczeń związanych ze stanem epidemii. W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się zatem podstawom, na jakich ograniczenia te zostały wprowadzone.

Aby zrozumieć źródła prawne rozważanych ograniczeń – przynajmniej w kształcie w jakim chce widzieć je obecny prawodawca – należy wspomnieć o kilku obowiązujących aktach prawnych.

Na początku marca 2020 r. do Sejmu trafił projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (tzw. Tarcza 1.0). Ustawa została błyskawicznie uchwalona przez Sejm dnia 2 marca 2020 r., a w życie weszła już w dniu 8 marca 2020 r. Ustawą tą wprowadzono między innymi zmiany do obowiązującej już wcześniej ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, w tym w szczególności dodano do niej art. 46a i 46b. Pierwszym z nich wprowadzono delegację ustawową dla Rady Ministrów, zgodnie z którą w przypadku wystąpienia stanu epidemii lub stanu zagrożenia epidemicznego o charakterze i w rozmiarach przekraczających możliwości działania właściwych organów administracji rządowej i organów jednostek samorządu terytorialnego, Rada Ministrów może określić zagrożony obszar wraz ze wskazaniem rodzaju strefy, na którym wystąpił stan epidemii lub stan zagrożenia epidemicznego, a także rodzaj stosowanych rozwiązań – w zakresie określonym w art. 46b. W drugim ze wspomnianych przepisów określono zaś listę ograniczeń, jakie Rada Ministrów może ustanowić w rozporządzeniu wydanym na podstawie art. 46a. Wśród nich wskazano między innymi na czasowe ograniczenie określonych zakresów działalności przedsiębiorców.

Wspomnieć trzeba przy tym, iż przed wskazaną nowelizacją, ustawa z 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi przewidywała także możliwość wprowadzenia pewnego rodzaju ograniczeń w rozporządzeniach wydawanych przez wojewodę lub ministra właściwego do spraw zdrowia, a ogłaszających stan zagrożenia epidemicznego albo stan epidemii. Art. 46 ust. 4 pkt 3 przewidywał przy tym możliwość czasowego ograniczenia funkcjonowania określonych instytucji lub zakładów pracy.

W dniu 13 marca 2020 r. Minister Zdrowia wydał rozporządzenie w sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu zagrożenia epidemicznego. Zostało ono uchylone z dniem 20 marca 2020 r., kiedy to Minister Zdrowia wydał Rozporządzenie w sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu epidemii, który obowiązuje do dziś. Początkowo ograniczenia związane ze stanem zagrożenia epidemicznego i stanem epidemii – w tym również ograniczenia dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej (np. dotyczące ograniczeń w branży gastronomicznej) – wprowadzono właśnie we wspomnianych rozporządzeniach Ministra Zdrowia, a ich podstawą nie były nowo dodane art. 46a i 46b ustawy, ale znajdujący się w niej już wcześniej art. 46. Stan taki nie trwał jednak długo, bo już dnia 31 marca 2020 r. Rada Ministrów wydała na podstawie art. 46a i 46b ustawy rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Jednocześnie tego samego dnia Minister Zdrowia zmienił rozporządzenie z dnia 20 marca 2020 r. uchylając zamieszczone w nim pierwotnie ograniczenia. Od tamtego czasu na podstawie art. 46a i 46b ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi wydano 15 kolejnych rozporządzeń o takim samym tytule – aktualnie obowiązującym jest rozporządzenie z dnia 6 maja 2021 r.

Czy wprowadzone przez rząd ograniczenia są legalne?

Jednym z podstawowych i zarazem najpoważniejszych zarzutów wobec obowiązujących „ograniczeń covidowych” jest ten wskazujący, że zostały one wprowadzone w sposób wadliwy i nie mają należytego prawnego umocowania. Wątpliwości budzi wprowadzenie ograniczeń w drodze rozporządzenia wydawanego na podstawie ustawy o chorobach zakaźnych, z jednoczesnym pominięciem przez prawodawcę możliwości ustanowienia tych ograniczeń w następstwie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Nadmienić trzeba bowiem, że art. 233 ust. 3 Konstytucji przewiduje, że ustawa określająca zakres ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela w stanie klęski żywiołowej może ograniczać między innymi wolność działalności gospodarczej. Zgodnie zaś z ustawą z dnia 18 kwietnia 2002 r. o stanie klęski żywiołowej, dopuszczalne jest po ogłoszeniu tego stanu wprowadzenie między innymi ograniczeń polegających na zawieszeniu działalności określonych przedsiębiorców czy zakazie prowadzenia działalności gospodarczej określonego rodzaju. Zastrzeżenia te dotyczą również ograniczeń w prowadzeniu różnego rodzaju działalności gospodarczej.

Wolność działalności gospodarczej jest jedną z konstytucyjnych wolności obywatelskich. Została ona ustanowiona w art. 20 Konstytucji, w którym wskazano, że:

„Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej”.

W art. 22 Konstytucji przewidziano zaś, że:

„Ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny”.

Wolność działalności gospodarczej została potwierdzona również w art. 2 ustawy z dnia 6 marca 2018 r. Prawo przedsiębiorców, zgodnie z którym:

„Podejmowanie, wykonywanie i zakończenie działalności gospodarczej jest wolne dla każdego na równych prawach”.

Konstytucyjny charakter wolności działalności gospodarczej oznacza również, że z mocy art. 37 ustawy zasadniczej, korzystać może z niej każdy, kto znajduje się pod władzą Rzeczypospolitej Polskiej, a w myśl konstytucyjnej zasady proporcjonalności, ograniczenia w zakresie korzystania z niej mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą przy tym naruszać istoty tejże wolności.

W świetle wskazanych przepisów Konstytucji niewątpliwym jest, iż wprowadzenie ograniczeń wolności gospodarczej aktem rangi podustawowej musi budzić zasadnicze wątpliwości. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie wypowiadał się co do tego, jak prawidłowo wprowadzane powinny być „ustawowe” ograniczenia praw i wolności konstytucyjnych.

Przykładowo, w wyroku z dnia 13 października 2010 r. w sprawie Kp 1/09 Trybunał Konstytucyjny wskazał, że:

„ograniczenie wolności działalności gospodarczej >>tylko w drodze ustawy<< i >>tylko ze względu na ważny interes publiczny<<, wynikające z art. 22 Konstytucji, poszerza zakres koniecznej regulacji ustawowej, zawężając zarazem pole do takiej regulacji przekazanej do rozporządzenia”;

„przy normowaniu ograniczeń praw i wolności ekonomicznych i socjalnych ustawa musi samodzielnie określać zasadnicze elementy regulacji prawnej; nie można więc owych elementów zasadniczych zamieszczać w rozporządzeniu”.

Tymczasem w przypadku ograniczeń związanych z epidemią COVID-19, ustawa w lakoniczny sposób przewiduje jedynie listę hipotetycznych ograniczeń, podczas gdy zasadnicza regulacja dotycząca ich wprowadzenia zamieszczona została wyłącznie w rozporządzeniu. To rozporządzenie wskazuje więc zarówno czas trwania poszczególnych ograniczeń, ale również szczegółowy ich zakres. O tym, że trzon regulacji znajduje się w rozporządzeniu świadczy chociażby to, iż wprowadzanie modyfikacji w rodzajach i zakresie ograniczeń odbywa się wyłącznie poprzez zmianę rozporządzenia, bez jakiejkolwiek legislacyjnej ingerencji w ustawę.

Lakoniczność regulacji art. 46a i 46b ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi powoduje jeszcze jedną istotną wątpliwość, która dotyczy prawidłowości sformułowania zawartej w tych przepisach delegacji ustawowej do wydania rozporządzenia. Pamiętać należy, iż zgodnie z art. 92 Konstytucji rozporządzenia mogą być wydawane wyłącznie na podstawie ustawy i w celu jej wykonania. Ustawa powinna zawierać precyzyjną delegację do wydania rozporządzenia wskazującą nie tylko uprawniony organ, ale przede wszystkim zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu.

Jak wskazuje Piotr Radziewicz w komentarzu do art. 92 Konstytucji:

„Szczegółowość przedmiotowa upoważnienia do wydania rozporządzenia wynika z zakazu stanowienia upoważnień blankietowych, czyli takich, które pozostawiają zbyt szeroki margines swobody regulacyjnej rozporządzeniodawcy i które tworzą ryzyko, że treść rozporządzenia nie będzie zachowywała niezbędnego związku z celem i tematyką ustawy”.

Biorąc pod uwagę konstytucyjne wymogi co do delegacji ustawowej, wątpliwości dotyczące delegacji z art. 46a i 46b wspomnianej ustawy dotyczą przede wszystkim problemu wytycznych co do treści rozporządzenia.

Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 26 października 1999 r. w sprawie K 12/99 precyzuje:

„wskazania zawarte w ustawie muszą dotyczyć materialnego kształtu regulacji, która ma być zawarta w rozporządzeniu”, a „ustawa musi zawierać pewne wskazania już to wyznaczające treści (kierunki rozwiązań), jakie mają być zawarte w rozporządzeniu już to eliminujące pewne treści (kierunki rozwiązań)”.

Brak wskazania przez ustawodawcę wytycznych co do treści rozporządzenia powoduje, iż rozporządzenie takie jest niekonstytucyjne jako wydane bez podstawy prawnej.

Zwrócić trzeba także uwagę, że zgodnie z konstytucyjną zasadą proporcjonalności ograniczenie praw i wolności konstytucyjnych nie może być nadmierne i nie może dotykać ich istoty. Prawa i wolności można więc ograniczać, lecz nie można pod pretekstem takich ograniczeń doprowadzać do tego, iż jednostka zostanie swych praw czy wolności pozbawiona, albo że ingerencja w nie będzie nieuzasadniona w świetle istniejących okoliczności.

W odniesieniu do ograniczeń związanych z epidemią COVID-19 z całą pewnością otwarte pozostaje pytanie o to, czy wprowadzające je regulacje spełniają wymogi art. 31 ust. 3 Konstytucji. W kontekście wolności prowadzenia działalności gospodarczej można w szczególności mieć poważne wątpliwości, czy ograniczenia nie godzą w istotę tej wolności, albowiem w odniesieniu do szeregu rodzajów działalności gospodarczej, w istocie wprowadzono zakaz ich wykonywania. Otwarte jest też pytanie o stopień ingerencji, w tym istnienie wystarczającego uzasadnienia dla wyboru zakresu ograniczeń, np. rodzajów działalności, których nie można wykonywać. Ten ostatni aspekt jest szczególnie istotny w kontekście podstaw merytorycznych przyjętych przez rząd ograniczeń. Przykładowo, można odwołać się do niedawnego wywiadu radiowego prof. Miłosza Parczewskiego – członka Rady Medycznej przy Prezesie Rady Ministrów, który w kontekście zakładów fryzjerskich przyznał, iż nie istnieją żadne badania, które pokazywałyby sposób rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2 w tego rodzaju miejscach. Skoro brak jest takich badań, przedsiębiorcy prowadzący taką działalność zasadnie mogą dziś stawiać pytania, dlaczego właśnie prowadzony przez nich rodzaj działalności został objęty ograniczeniami, gdy działalności innego rodzaju już takie ograniczenia nie dotykają. Problem ten wiąże się zresztą nie tylko z pytaniem o przestrzeganie przez prawodawcę konstytucyjnej zasady proporcjonalności, ale także zasad sprawiedliwości i równości wobec prawa.

Co na to sądy?

Wskazane powyżej wątpliwości dotyczące regulacji wprowadzającej tzw. „ograniczenia covidowe” zaczynają w ostatnim czasie dostrzegać sądy administracyjne, które w coraz liczniejszych sprawach orzekają w przedmiocie skarg obywateli na nakładane na nich przez organy inspekcji sanitarnej kary pieniężne za naruszenie tychże ograniczeń.

Wśród wydanych wyroków, szczególnie zwrócić trzeba uwagę na wyrok wydany przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu w dniu 27 października 2020 r. w sprawie II SA/Op 219/20. Wyrok ten jest ważny z tego względu, iż bardzo szczegółowo rozważa wspominane powyżej kwestie, a także dlatego, iż dotyczy właśnie ograniczenia wolności działalności gospodarczej. W wyroku Sąd uchylił decyzje administracyjne, na mocy których na przedsiębiorcę została nałożona kara pieniężną między innymi za to, iż w czasie obowiązywania ograniczeń strzygł klienta w zakładzie fryzjerskim.

W uzasadnieniu wyroku Sąd wskazał przede wszystkim na to, iż pomimo istnienia tego rodzaju możliwości, prawodawca nie zdecydował się na wprowadzenie ograniczeń w następstwie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Sąd stwierdził jednak, iż skoro rząd zrezygnował z formalnego wprowadzenia stanu klęski żywiołowej uznając, że „zwykłe” środki prawodawcze będą wystarczające dla osiągnięcia zamierzonego celu, to rząd powinien mieć też świadomość, iż wprowadzane regulacje powinny spełniać wszelkie wymogi przewidziane w Konstytucji, albowiem:

„w celu wprowadzenia ograniczeń wolności i praw człowieka nie można powoływać się na nadzwyczajne okoliczności, uzasadniające szczególne rozwiązania prawne oraz okolicznościami tymi nie można usprawiedliwiać daleko idących ograniczeń swobód obywatelskich wprowadzanych w formie rozporządzeń”.

Notabene, Sąd stwierdził, że ograniczenia przewidziane w art. 46a i 46b ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi są w istocie zbieżne z tymi, których wprowadzenie dopuszcza ustawa o stanie klęski żywiołowej, co oznacza, że prawodawca przyznał sobie prawo do wprowadzania ograniczeń właściwych dla tego stanu nadzwyczajnego, pomimo, że stanu takiego formalnie nie wprowadził.

W tych okolicznościach Sąd wskazał, że za wadliwe należy uznać wprowadzenie ograniczeń w rozporządzeniu i stwierdził, że:

Całość ograniczeń wolności i praw została przeniesiona z ustawy do rozporządzenia. Byłoby to dopuszczalne w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Art. 21 i art. 22 ustawy o stanie klęski żywiołowej określa bowiem niezbędne ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela w przypadku wystąpienia stanu klęski żywiołowej. Z kolei art. 5 ust. 2 ustawy o stanie klęski żywiołowej pozwala Radzie Ministrów określić w rozporządzeniu, w zakresie dopuszczonym art. 21 i art. 22, rodzaje niezbędnych ograniczeń praw i wolności. Zamiast tego prawodawca wydał akty prawne rangi rozporządzenia, czyli akty rangi niższej niż ustawa, po to, aby ograniczać w czasie epidemii podstawowe wolności i prawa człowieka”.

Zdaniem Sądu również delegacja ustawowa, na podstawie której rozporządzenie zostało wydane, nie była wystarczająco precyzyjna. Regulacja ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych:

„nie polegała na wprowadzeniu ograniczeń w zakresie korzystania z praw i wolności jednostki poprzez przyjęcie stosownych merytorycznych rozwiązań ustawowych przewidujących takie ograniczenia wraz z możliwością regulowania bardzo szczegółowych zagadnień technicznych na poziomie rozporządzenia. Polegała ona wyłącznie na wyposażeniu wprost Rady Ministrów w kompetencję do wprowadzania takich ograniczeń, bez dostatecznego zawarcia kompetencji w samej ustawie o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi”.

Sąd stwierdził, że delegacja nie zawiera wytycznych dotyczących treści aktu wykonawczego i z tego też powodu jest niezgodna z art. 92 Konstytucji.

Brak wytycznych doprowadził zdaniem Sądu do wniosku, że:

„Rada Ministrów na podstawie tak sformułowanej treści upoważnienia ustawowego mogła kształtować w rozporządzeniu w dowolny sposób, bez merytorycznych wskazówek zawartych w ustawie, sferę podstawowych praw lub wolności jednostki, określając poszczególne ograniczenia, nakazy i zakazy. W konsekwencji podejmowana w tym zakresie samoistna działalność prawotwórcza doprowadziła do objęcia regulacjami rozporządzenia materii ustawowej i naruszenia szeregu podstawowych wolności i praw jednostki, w tym wolności działalności gospodarczej z art. 22 Konstytucji”.

W konsekwencji zdaniem Sądu:

„wprowadzany kolejnymi rozporządzeniami od 31 marca 2020 r., w tym rozporządzeniem z 19 kwietnia 2020 r., zakaz wykonywania określonych w nich rodzajów działalności gospodarczej z całą pewnością wkracza w istotę wolności działalności gospodarczej określonej art. 22 Konstytucji RP. Prawodawca może ingerować w ową istotę konstytucyjnej wolności działalności gospodarczej, jednak, aby to było możliwe musi działać przy użyciu środków przewidzianych przez Konstytucję RP”.

W związku ze stwierdzonymi przez Sąd wadami analizowanej regulacji, Sąd uznał, iż kara finansowa została nałożona na skarżącego bez podstawy prawnej i uchylił decyzje administracyjne, które jej dotyczyły.

Analogiczny kierunek argumentacji został przyjęty w licznych już obecnie rozstrzygnięciach sądów administracyjny w innych podobnych sprawach, w których obywatele zostali ukarani karą finansową w związku z naruszeniem różnorodnych ograniczeń przewidzianych w kolejno wydawanych rozporządzeniach. Choć wyroki te dotyczą ograniczeń innych wolności konstytucyjnych takich jak chociażby wolność przemieszczania się czy wolność zgromadzeń, to jednak kształtująca się w sądach administracyjnych linia orzecznicza potwierdza istotną prawną wadliwość wprowadzonych przez prawodawcę rozwiązań.

Czy tego rodzaju uchybienia są zatem wystarczające do formułowania wobec Skarbu Państwa roszczeń odszkodowawczych przez przedsiębiorców, którzy w wyniku ograniczeń nie mogli z prowadzonej wcześniej działalności gospodarczej uzyskiwać oczekiwanych dochodów?

Zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego Skarb Państwa ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą za niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej – podstawą takiej odpowiedzialności jest art. 417 kodeksu cywilnego. Szczególną postacią tej odpowiedzialności jest odpowiedzialność za tzw. „bezprawie legislacyjne”, a więc sytuację, w której szkoda zostaje wyrządzona przez wydanie albo zaniechanie wydania aktu normatywnego. Tu również istotna jest bezprawność działania państwa przy wydaniu takiego aktu, ewentualnie zaniechanie wydania przez prawodawcę aktu, do wydania którego był on zobowiązany.

Co jednak kluczowe dla tej postaci odpowiedzialności Skarbu Państwa, jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego, jej naprawienia można żądać dopiero po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z Konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą. W świetle tej regulacji, poszkodowany dla skutecznego domagania się odszkodowania, musi dysponować więc wcześniejszym rozstrzygnięciem potwierdzającym bezprawność aktu prawnego, który miał doprowadzić do wyrządzenia mu szkody. W aktualnym stanie prawnym oznaczałoby to zapewne konieczność uprzedniego stwierdzenia przez Trybunał Konstytucyjny niezgodności z Konstytucją art. 46a i 46b ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, co w konsekwencji skutkowałoby stwierdzeniem wadliwości wydanych na ich podstawie rozporządzeń wprowadzających poszczególne ograniczenia, a w końcu bezprawność samych tych ograniczeń. Wymóg uzyskania uprzedniego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego nie jest konieczny w przypadku, gdy szkoda została wyrządzona przez niewydanie aktu normatywnego, którego obowiązek wydania przewiduje przepis prawa. W takiej sytuacji niezgodność z prawem niewydania tego aktu stwierdza sąd rozpoznający sprawę o naprawienie szkody. Zgodnie z poglądami doktryny nie wymaga również uzyskania takiego orzeczenia sytuacja, gdy szkoda została wyrządzona poprzez wydanie aktu normatywnego niezgodnego z przepisami prawa Unii Europejskiej.

Mając na względzie powyższą specyfikę, kluczową kwestią warunkującą możliwość dochodzenia roszczeń związanych z „ograniczeniami covidowymi” jest odpowiednie sformułowanie roszczenia. W szczególności rozważenia wymagałoby, czy szkoda przedsiębiorców dotkniętych ograniczeniami została spowodowana wydaniem aktów normatywnych, które ograniczenia te wprowadziły, czy może bardziej zaniechaniem wydania np. aktów normatywnych przewidujących wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Pamiętać trzeba bowiem, iż w przypadku wprowadzenia tego stanu nadzwyczajnego, przedsiębiorcy otrzymaliby ustawową możliwość domagania się naprawienia wyrządzonych im szkód wynikającą z ustawy z dnia 22 listopada 2002 r. o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Z pewnością rozważenia wymagałoby również to, czy wprowadzone ograniczenia nie naruszają przepisów wspólnotowych.

Mając na względzie poważne prawne zastrzeżenia wobec regulacji wprowadzających ograniczenia, z pewnością stanowią one poważne argumenty przemawiające za dochodzeniem roszczeń odszkodowawczych przez tych przedsiębiorców, którzy ponieśli szkody. Jak zwykle jednak w tego rodzaju sytuacjach diabeł tkwi w szczegółach. Z uwagi na wielość wprowadzonych przez prawodawcę ograniczeń, które dotykają już od roku w różnym zakresie wielu przedsiębiorców z bardzo różnych branż, ewentualne wytoczenie powództwa przeciwko Skarbowi Państwa z pewnością powinno zostać poprzedzone poszerzoną analizą prawną oraz wnikliwą weryfikacją sytuacji tych konkretnych przedsiębiorców, którzy rozważaliby podjęcie tego rodzaju działań.

Czy tego rodzaju roszczeń odszkodowawczych można dochodzić w postępowaniu grupowym?

Przy spełnieniu ustawowych przesłanek, możliwe jest dochodzenie wspomnianych roszczeń tzw. „pozwem zbiorowym”, tj. na podstawie ustawy z dnia 17 grudnia 2009 r. o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym. Zgodnie z tą ustawą, w postępowaniu takim jednego rodzaju roszczenia opartego na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej może dochodzić co najmniej 10 osób.

Jednym z rodzajów roszczeń, które mogą być dochodzone w tym postępowaniu są roszczenia z tytułu czynów niedozwolonych, co oznacza, iż możliwe jest dochodzenie odszkodowania na podstawie art. 417 czy 417(1) kodeksu cywilnego, gdyż mają one właśnie deliktowy charakter. Z uwagi na konieczność weryfikacji spełniania ustawowych przesłanek postępowania grupowego, decyzja co do jego wszczynania z pewnością musiałaby być jednak poprzedzona wnikliwą analizą sytuacji, w szczególności tożsamości okoliczności faktycznych będących podstawą roszczeń, gdyż to warunkuje dopuszczalność tego rodzaju postępowania. Z pewnością jednak prawdopodobnym byłoby spełnienie wymaganych ustawą wymogów, w sytuacji gdyby członkami grupy mieliby być przedsiębiorcy wykonujący działalność w tej samej branży, a więc zapewne dotknięci ograniczeniami w tożsamy sposób.

Współpraca redakcyjna: Wawrzyniec Rajchel, Partner.

NAPISZ DO AUTORÓW:

Marcin Myszogląd SPCG

dr Marcin Myszogląd

radca prawny
Senior Associate

Wawrzyniec Rajchel SPCG

Wawrzyniec Rajchel

radca prawny
Partner

PRAWO MA BYĆ STERYLNE. Społeczeństwo oczekuje od państwa sprawiedliwości. W interesie państwa jest mu ją zapewnić.

PRAWO MA BYĆ STERYLNE. Społeczeństwo oczekuje od państwa sprawiedliwości. W interesie państwa jest mu ją zapewnić.

Czytaj: 5 min

Otrzymałem i otrzymuję wiele sygnałów od zupełnie obcych mi ludzi w sprawie uniewinnienia niesłusznie skazanego i uzyskania zadośćuczynienia, jak też odszkodowania za 18 lat spędzonych w więzieniu. Część tych kontaktów to gratulacje, za które dziękuję.

Chciałbym jednak wyraźnie podkreślić, że końcowy wynik tych starań o wolność to wynik wysiłków wielu ludzi. Przede wszystkim policjanta, Remigiusza Korejwy, człowieka z ogromnym szacunkiem do prawa, jak też z wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości. Mimo że wielokrotnie mam krytyczny stosunek do obecnych działań prokuratury, to na szczególne podkreślenie zasługuje rola we wznowieniu postępowania przed Sądem Najwyższym dwóch prokuratorów z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu Roberta Tomankiewicza i Dariusza Sobieskiego. Sukces nie byłby możliwy bez zespołu prawników mojej kancelarii SPCG.

Wspaniale zachowali się sędziowie Sądu Najwyższego, którzy precyzyjnie przeanalizowali obszerne materiały procesowe. Wynik procesu o odszkodowanie jest budującym przykładem wyroku wynikającego z mądrości życiowej i doświadczenia prawniczego sędziego Sądu Okręgowego w Opolu Dariusza Kity. Publicznie dokonał się akt sprawiedliwości, o której rzadko się u nas mówi w systemie prawnym państwie – i jeszcze rzadziej stosuje.

I ten właśnie aspekt przeważa w pełnych satysfakcji słowach, które do mnie docierają. Wiedziałem, że narasta wśród nas pragnienie sprawiedliwości, ale nie przypuszczałem, że jest tak silne i powszechne. Gdyby państwo było firmą, powiedziałbym, że powstał gigantyczny rynek, który domaga się szybkich dostaw. W systemie prawa i wymiaru sprawiedliwości te reguły działają inaczej, ale jedno jest pewne. Społeczeństwo oczekuje od państwa sprawiedliwości. W interesie państwa jest mu ją zapewnić.

Stare zostały, doszły nowe

Mam sporo doświadczeń akademickich, zawodowych, trochę politycznych i mnóstwo życiowych. Ogromnie cieszy mnie ten popyt na sprawiedliwość. Początkowo trudno będzie ją zapewnić, bo ciągle mamy fatalne przyzwyczajenia rodem z PRL, a wolna Polska chyba nie miała czasu się tym zająć. Nie zwalczyliśmy starych, złych nawyków, wyhodowaliśmy niedobre nowe. Jest to tym smutniejsze, że 30 lat temu wszędzie na świecie na dźwięk słowa „Polska” ręce same składały się do oklasków. Daliśmy światu wolność. Kolosalne przemiany ustrojowe przebiegały modelowo. Błyskawicznie zbudowano strukturę prawną tej pokojowej rewolucji i pieczołowicie jej przestrzegano. Przy wszystkich mankamentach organizacyjnych i proceduralnych, Polska była miejscem nadziei i optymistycznych oczekiwań.

Co się stało, dlaczego nie zostały spełnione? Dlaczego Polaków tak uwiera niesprawność – i niekiedy zawodność systemu wymiaru prawa? Dlaczego zagranicą mamy opinię kraju o szybko pogarszającym się stanie stosowania jego fundamentalnych zasad? Już nas nie oklaskują. Niektórzy nam współczują, inni grożą ciężkimi sankcjami.

Diagnoz jest tyle, ile osób ją formułujących, ale jedno jest dla mnie pewne: prawo stało się instrumentem gry aktualnie rządzącego ugrupowania. Służy, jak w PRL, partii. Partyjnemu państwu zresztą też. Straciliśmy nie tylko piękną legendę, ale też zdolność skutecznego zarządzania sferą, która codziennie – pośrednio lub wprost – dotyka życia milionów Polaków. Oni to odczuwają i pragną czegoś zupełnie innego. Obiektywnej, mądrej, sprawnej i całkowicie niezależnej od jakichkolwiek chwilowych układów sprawiedliwości.

Rządzącym nie idzie dobrze

Nie oddaję się pięknym marzeniom. Znam sytuację polskiego systemu prawnego z każdej strony: teorii prawa, jego stosowania, politycznych uwarunkowań, praktycznych ograniczeń. Ale wiem też o ogromnym, narastającym niezadowoleniu społeczeństwa z rzeczywistości prawnej, w jakiej żyje. I o pragnieniu sprawiedliwości, które jest tak silne, że po prostu musi być dostrzeżone przez polityków. Oni tworzą ramy, w których poruszają się ci, którzy prawo stosują.

Zdaję sobie sprawę, że rządzenie to twardy kawałek chleba. Sam to sprawdziłem na sobie. Są pokusy ułatwiania sobie codziennych trudów. Możliwości chodzenia na skróty jest sporo, jeśli zgodzimy się na małą sterylność systemu prawa. Można chyłkiem wprowadzać jakieś przepisy, mianować odpowiednich ludzi, nagiąć procedury. Gdy ma się większość parlamentarną i odporność na reakcje publiczne, to wszystko wydaje się w porządku. Rządzącym dobrze idzie. A przynajmniej oni tak uważają. Ale to są pozory. Sprawna sprawiedliwość w systemie funkcjonowania prawa jest jeszcze ważniejsza od reżimu sterylności na sali operacyjnej. Nie wolno dopuszczać do obecności jakichkolwiek bakterii politycznych czy koniunkturalnych w systemie, który tworzy konstrukcję prawną kraju i dba, żeby wszystko w niej funkcjonowało bezbłędnie. To – powtarzam – może być nieco uciążliwe dla ludzi władzy, którzy lubią ułatwiać sobie życie. Jest to jednak konieczne dla trwałego zdrowia systemu prawnego, satysfakcji z państwa i wiary w to, co robi.

Co najbardziej uderza mnie w głosach, które docierają po wyroku w Opolu? Nuta niekłamanej satysfakcji, dumy i radości z tego, że państwo okazało się honorowe, że potrafiło naprawić błędy, które jego urzędy czy służby popełniły. Ludzie potrzebują eleganckiej sprawiedliwości i bardzo ją cenią. W tym obszarze tkwi ogromny kapitał poparcia dla działań publicznych temu służących i ludzi, jacy się do tego przyczyniają. Politycy, którzy każdego dnia liczą głosy i oglądają słupki sondaży opinii publicznej, mają pod ręką odkrywkową kopalnię złota.

Zwrot ku odmiennie, rzetelnie, racjonalnie traktowanej sprawiedliwości wytworzy potężną polityczną siłę nośną. Odpowiedź na oczekiwanie obywateli w sytuacji, kiedy jest ono tak precyzyjnie zdefiniowane, musi być skuteczna. Dać siłę, która doprowadzi do władzy. A później umożliwi skuteczne tej władzy sprawowanie bez codziennych łamańców i manewrów, które dzisiaj obserwujemy. I którymi jesteśmy coraz bardziej rozczarowani i zmęczeni.

Te łamańce odbierają nam komfort życia i poczucie bezpieczeństwa. Nic nie jest pewne, wszystko wydaje się na niby. Informacje o kilkuletnich perypetiach sądowych pani z kiosku, która nie wydała groszowego paragonu fiskalnego, ośmiesza państwo i niepokoi. Powtarzające się oskarżenia starszych kobiet o pobicie rosłych policjantów ośmieszają policję, ale zwykłym ludziom jest nie do śmiechu. Ich to boli, niepokoi, budzi sprzeciw. Chaos, niechlujstwo interpretacji prawa podatkowego podważa stabilność całego systemu państwa. Wszyscy to odczuwamy. Żyjemy gorzej, niż chcielibyśmy i mogli.

Dobrobytu się nie pożycza

To nie są gorzkie żale, bo mam na myśli bardzo konkretne sprawy i parametry. Teraz, kiedy w wyniku pandemii wiele ustalonych struktur, działań i zachowań staje pod znakiem zapytania, trzeba myśleć o przyszłości. Co dalej z Polską, w jakim kierunku i jak szybko pójdziemy? Musimy rozwijać gospodarkę, bo Polacy chcą żyć w dobrobycie. Nie stworzymy go, drukując banknoty czy pożyczając za granicą pieniądze. Musimy zbudować ten dobrobyt jak najszybciej i na jak najtrwalszych fundamentach.

Takim fundamentem jest mądrość prawna państwa i powszechne stosowanie kryterium sprawiedliwości w jego działaniach. Nie mamy żadnych powodów, żeby być podzieleni, tak jak teraz jesteśmy. Mamy wszelkie możliwości, żeby się zjednoczyć na gruncie wspaniałej tradycji sprzed 30 lat i mądrej kalkulacji priorytetów na przyszłość. Stworzenie w Polsce wyjątkowo sprawnej, przyjaznej dla obywateli, powszechnie stosowanej i akceptowanej konstrukcji sprawiedliwości oraz rosnącej doskonałości systemu prawnego jest gwarancją sukcesu. Świat idzie bowiem w przeciwnym kierunku – naginania lub rozbijania demokracji, omijania czy łamania prawa. Jeśli będziemy inni, szybko to zostanie dostrzeżone.

Bądźmy inni

Wysoka jakość stanowienia i stosowania prawa, podporządkowana wymogom sprawiedliwości, uzyska przede wszystkim potężną akceptację społeczną. To przełoży się na zwiększenie stabilności wewnętrznej, bezpieczeństwa, łatwości i skuteczności budowy kapitału społecznego. A także, co bardzo ważne, na wysoką jakość życia. Polska zacznie znów budzić przyjazne zainteresowanie świata i przyciągać inwestycje z najwyższej półki. Jesteśmy ulokowani w samym środku Europy, nie mamy żadnych napięć etnicznych ani religijnych, nie występują konflikty ekonomiczne regionów.

Te sztuczne podziały, które wywołano z niskich pobudek politycznych, zaczną znikać. Polska stanie się dla świata atrakcją przyciągającą pozytywną energię i wielkie kapitały. Wtedy przyspieszenie naszego wzrostu gospodarczego będzie niemal automatycznym skutkiem tego procesu. Staniemy się krajem silnego prawa, honorowego i wielkodusznego państwa, chęci i możliwości zgodnej współpracy ludzi ceniących to, co ich otacza. Taka Polska będzie naprawdę wspaniałym miejscem do życia.

Tekst ukazał się 6 kwietnia 2021 r. w tygodniku „Rzecz o prawie”, dodatku do dziennika „Rzeczpospolita”. Pełna wersja dostępna w serwisie prawo.rp.pl.

Zbigniew Ćwiąkalski SPCG

NAPISZ DO AUTORA:

Polowanie na fundusze…  Dlaczego uczestnicy funduszu inwestycyjnego nie są skazani na sukces dochodząc naprawienia szkody od funduszu?

Polowanie na fundusze… Dlaczego uczestnicy funduszu inwestycyjnego nie są skazani na sukces dochodząc naprawienia szkody od funduszu?

Czytaj: 5 min
Współpraca oraz nadzór merytoryczny: mec. Artur Zapała, Partner.

W praktyce sądowej coraz częściej występują sprawy z powództwa uczestników funduszy inwestycyjnych przeciwko funduszom. Uczestnicy dochodzą od funduszy roszczeń odszkodowawczych upatrując podstawy odpowiedzialności funduszy w spadku wartości jednostek uczestnictwa (w przypadku funduszy otwartych i specjalistycznych otwartych) albo spadku wartości certyfikatów inwestycyjnych (w przypadku funduszy zamkniętych), argumentując że przyczyną tego spadku nie jest zmaterializowanie się ryzyk inwestycyjnych immanentnie związanych z dokonaną przez nich inwestycją opisanych w prospekcie informacyjnym lub prospekcie emisyjnym, ale zawinione działania lub zaniechania funduszy związane z ich działalnością, dotyczące w przeważającej mierze działalności lokacyjnej.
Niniejsze opracowanie ma na celu prezentację, dlaczego roszczenia uczestników kierowane przeciwko funduszom nie są skazane na sukces.

Konstrukcja funduszu inwestycyjnego i rola towarzystwa funduszy inwestycyjnych.

Fundusz inwestycyjny jest instytucją zbiorowego inwestowania. Wyłącznym przedmiotem działalności funduszu jest lokowanie środków pieniężnych zebranych w drodze proponowania nabycia jednostek uczestnictwa albo certyfikatów inwestycyjnych w określone w ustawie z dnia 27.05.2004 r. o funduszach i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi (dalej jako: „Ustawa o funduszach”) papiery wartościowe, instrumenty rynku pieniężnego i inne prawa majątkowe. Majątek funduszu tworzony jest w oparciu o wpłaty dokonane przez uczestników w związku z nabyciem jednostek uczestnictwa lub certyfikatów inwestycyjnych funduszu. Pozyskany w ten sposób kapitał fundusz lokuje dążąc do wzrostu wartości lokat, co automatycznie prowadzi do wzrostu wartości aktywów funduszu. Wzrost wartości aktywów funduszu może zostać zdyskontowany przez uczestników w razie odkupienia jednostek uczestnictwa lub wykupu certyfikatów inwestycyjnych, o ile pozwala na to statut funduszu inwestycyjnego zamkniętego, a także w razie zbycia certyfikatów inwestycyjnych na rynku wtórnym[1]. Źródłem zysku uczestników może być również wypłata dochodów, o ile statut funduszu przewiduje ich wypłatę (lub przychodów w przypadku funduszy aktywów niepublicznych). Mając powyższe na uwadze uzasadnionym jest przyjęcie, że fundusz inwestycyjny stanowi masę majątkowa utworzoną w oparciu o wpłaty uczestników, która została wyposażona w osobowość prawną. Organem funduszu odpowiedzialnym za zarządzenie nim i reprezentację jest inna osoba prawna, tj. towarzystwo funduszy inwestycyjnych. Status towarzystwa funduszu inwestycyjnych posiada jedynie spółka akcyjna, która uzyskała zezwolenie na prowadzenie działalności, o której mowa w art. 38 ust. 1 Ustawy o funduszach.

Uzyskanie odszkodowania przez uczestnika od funduszu inwestycyjnego następowałoby kosztem nie tylko innych uczestników funduszu, ale również uczestnika występującego z roszczeniem.

Konstrukcja funduszu inwestycyjnego powoduje, że w sytuacji, gdy towarzystwo funduszy inwestycyjnych w sposób nienależyty wykonywało obowiązki związane z zarządzeniem funduszem, co doprowadziło do spadku wartości jednostek uczestnictwa albo certyfikatów inwestycyjnych (np. brak dołożenia należytej staranności przy podejmowaniu czynności lokacyjnych, co może sprowadzać się do braku przeprowadzenia właściwego badania due diligence spółki, której akcje mają stanowić lokatę funduszu) może prowadzić do spadku wartości aktywów netto funduszu oraz wartości aktywów netto na jednostkę uczestnictwa lub certyfikat inwestycyjny funduszu, a w konsekwencji do poniesienia straty przez uczestników w związku z poczynioną inwestycją w jednostki inwestycyjne lub certyfikaty inwestycyjne.

Oczywiście to okoliczności faktyczne danego przypadku pozwalają na ocenę, czy szkoda poniesiona przez uczestnika stanowi szkodę prawnie relewantną, może się bowiem okazać, że uszczerbek doznany przez uczestnika stanowić będzie jedynie szkodę ewentualną, która nie jest objęta obowiązkiem odszkodowawczym. W razie jednak poniesienia przez uczestnika szkody prawnie relewantnej podlegającej kompensacji wystąpienie przez niego z roszczeniem odszkodowawczym przeciwko funduszowi prowadziłoby do sytuacji, w której naprawienie szkody z ekonomicznego punktu widzenia odbywałoby się kosztem zarówno uczestnika występującego z roszczeniem, jak i pozostałych uczestników funduszu.

Ustawodawca dostrzegł wskazaną prawidłowość wprowadzając jednocześnie przepis art. 64 ustawy o funduszach odnoszący się do odpowiedzialności funduszu, jak i towarzystwa funduszy inwestycyjnych wobec uczestników funduszu. Przepis ten przewiduje odpowiedzialność towarzystwa funduszy inwestycyjnych wobec uczestników funduszu inwestycyjnego za wszelkie szkody spowodowane niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem swoich obowiązków w zakresie zarządzania funduszem i jego reprezentacji, chyba że niewykonanie lub nienależyte wykonanie obowiązków jest spowodowane okolicznościami, za które towarzystwo odpowiedzialności nie ponosi. Jednocześnie zgodnie z przepisem art. 64 ust. 2 ustawy o funduszach za szkody spowodowane niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem obowiązków w zakresie zarządzania funduszem i jego reprezentacji odpowiedzialności nie ponosi sam fundusz. W związku z powyższym fundusz inwestycyjny nie posiada legitymacji biernej w zakresie roszczeń odszkodowawczych uczestników związanych z zarządzeniem nim i jego reprezentacją. W tym zakresie podmiotem wyłącznie legitymowanym biernie jest towarzystwo funduszy inwestycyjnych. W literaturze wskazuje się, że rozwiązanie takie wprowadzono w celu ochrony majątku funduszu przed nadmierną ekspozycją na ryzyko ekonomiczne[2]. Pogląd ten nie wydaje się w pełni trafny, zaznaczyć bowiem należy, że legitymację bierną funduszu wyłączono w zakresie roszczeń odszkodowawczych wysuwanych jedynie przez uczestników. Przepis ten pozostaje jednak bez wpływu na ogólne zasady odpowiedzialności funduszu względem osób trzecich, których źródłem mogą być działania lub zaniechania towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Omawiany przepis w tym zakresie nie prowadzi do ograniczenia ekspozycji majątku funduszu na ryzyko ekonomiczne.

W omawianym kontekście warto zwrócić uwagę na prawomocny wyrok Sadu Apelacyjnego we Wrocławiu, który w sprawie o sygn. I ACa 547/19 wyraził pogląd, że fundusz inwestycyjny nie ponosi odpowiedzialności za szkody objęte dyspozycją art. 64 ust. 1 Ustawy o funduszach, co jednak nie zwalnia funduszu z odpowiedzialności wobec uczestników za szkody jakie mogą ewentualnie powstać, a które nie są związanie z zarządzaniem funduszem i jego reprezentacją. Jednocześnie sąd stwierdził, że wykup certyfikatów inwestycyjnych przez fundusz inwestycyjny stanowi czynność zarządzania funduszem, w konsekwencji niedokonanie wykupu lub dokonanie wykupu z naruszeniem przepisów statutu przez fundusz nie może stanowić podstawy odpowiedzialności funduszu, albowiem odpowiedzialność w tym zakresie ponosi wyłącznie towarzystwo funduszy inwestycyjnych. Orzeczenie to stanowi element kształtującej się linii orzeczniczej sądów apelacji wrocławskiej w sprawach inicjowanych przez uczestników funduszy (m.in. wyroki Sadu Okręgowego we Wrocławiu w sprawach o sygn. I C 606/20 oraz XII C 349/20). Na częściową aprobatę zasługuje również pogląd wyrażony przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu w sprawie o sygn. XII C 349/20, sprowadzający się do przyjęcia, że szkodę może spowodować jedynie zarządzające funduszem inwestycyjnym towarzystwo funduszu inwestycyjnych.

Jednak podkreślenia wymaga, że jedynie w przypadku roszczeń odszkodowawczych kierowanych przez uczestników względem funduszu, z uwagi na art. 64 ust. 2 Ustawy o funduszach, funduszowi nie można przypisać odpowiedzialności. W przypadku roszczeń podmiotów, które nie są uczestnikami funduszu za działania i zaniechania towarzystwa funduszy inwestycyjnych odpowiedzialność ponosi fundusz, którego towarzystwo funduszy inwestycyjnych jest organem.

Podsumowując, kierowanie przez uczestników roszczeń odszkodowawczych za szkody związane z zarządzeniem i reprezentowaniem funduszem przeciwko funduszowi, z uwagi na rat. 64 ust. 2 Ustawy o funduszach, w obecnym stanie kształcie linii orzeczniczej, wydaje się być skazane jest na porażkę.  Nie oznacza to jednak, że w razie poniesienia przez uczestnika szkody prawnie relewantnej związanej z zarządzaniem i reprezentowaniem funduszu przez towarzystwo funduszy inwestycyjnych nie może on skutecznie dochodzić naprawienia poniesionej szkody. Uczestnik może bowiem w opisanym zakresie wystąpić przeciwko towarzystwu funduszy inwestycyjnych, które jest legitymowane biernie. Podkreślenia również wymaga, że towarzystwo funduszy inwestycyjnych nie jest jedynym podmiotem zaangażowanym w funkcjonowanie funduszu inwestycyjnego, który może ponosić odpowiedzialność odszkodowawczą względem uczestników funduszu. Jeśli uczestnik poniesie szkodę w następstwie spadku wartości aktywów nett funduszu, która będzie stanowić następstwo niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków przez depozytariusza funduszu, również ten podmiot może być adresatem roszczeń odszkodowawczych uczestnika, co wynika z art. 75 Ustawy o funduszach.

 

Przypisy:

[1] M. Dumkiewicz, R. Wojciechowski [w:] Ustawa o funduszach inwestycyjnych. Komentarz. Tom I. Art. 1–157, pod red. A. Kidyby, SIP Lex.

[2] zob. i por. P. Rodziewicz, Wykup certyfikatów inwestycyjnych przez fundusz inwestycyjny zamknięty
[w:] Sto lat polskiego prawa handlowego: księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Andrzejowi Kidybie. T. 2, pod red. M. Dumkiewicz, K. Kopaczyńska-Pieczniak, J. Szczotki, Warszawa 2020, s. 393 i n.

Napisz do autorów:

Piotr Rodziewicz

adwokat
Senior Associate

Artur Zapała

radca prawny
Partner

Specustawa: wstrzymanie biegu terminów sądowych i procesowych

Specustawa: wstrzymanie biegu terminów sądowych i procesowych

Czytaj: < 1 min

stan aktualny na dzień 23.04.2020 r., godz. 23:30 

Jednym z istotniejszych uregulowań wprowadzonych przepisami tzw. ustawy antykryzysowej
z dn. 2.03.2020 r., a konkretnie przepisami ustawy zmieniającej, która weszła w życie 31.03.2020 r., jest wstrzymanie biegu terminów sądowych i procesowych.

Przepisy te objęły również terminy postępowania karnego, a nadto przepisy prawa karnego materialnego dotyczące przedawnienia.

Zgodnie z art. 15zzs ust. 1 pkt. 3-5 ustawy antykryzysowej, w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego z powodu Covid-19:

bieg terminów procesowych i sądowych w postępowaniach karnych, postępowaniach karnych skarbowych i postępowaniach w sprawach o wykroczenia, nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu na ten okres.

Wstrzymanie rozpoczęcia i zawieszenie biegu terminów nie dotyczy jedynie terminów w tzw. sprawach pilnych (np. sprawach w przedmiocie wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania).

W okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego z powodu Covid-19 nie biegnie również przedawnienie karalności czynu oraz przedawnienie wykonania kary w sprawach o przestępstwa, przestępstwa i wykroczenia skarbowe oraz w sprawach o wykroczenia (art. 15zzr ust. 6 ustawy antykryzysowej).

Rozwiązanie to może budzić pewne wątpliwości. Należy bowiem zauważyć, że na podstawie przepisów ustawy antykryzysowej mogą toczyć się procesy w sprawach, które prezes właściwego sądu uzna za pilne (np. stwierdzając, że wymaga tego dobro wymiaru sprawiedliwości). Również w takich sprawach bieg przedawnienia karalności będzie wstrzymany, pomimo że postępowanie będzie prowadzone.

Tymczasem, jak należy uznać, ratio legis wstrzymania biegu przedawnienia związane jest z niemożnością prowadzenia postępowania karnego, co w takim przypadku nie będzie miało miejsca. 

Jacek Błachut SPCG

dr Jacek Błachut

adwokat
Counsel

Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną Prezesa UOKiK w sprawie rzekomego antykonkurencyjnego porozumienia operatorów telekomunikacyjnych

Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną Prezesa UOKiK w sprawie rzekomego antykonkurencyjnego porozumienia operatorów telekomunikacyjnych

Czytaj: 2 min

Oddalając w dniu 31.10.2019 roku skargę kasacyjną Prezesa UOKiK, Sąd Najwyższy potwierdził, że wydana w 2011 roku decyzja UOKiK zarzucająca m.in. T-Mobile Polska S.A. (TMPL) udział w rzekomym antykonkurencyjnym porozumieniu czterech operatorów telekomunikacyjnych oraz nakładająca na TMPL karę pieniężną była błędna i całkowicie nieuzasadniona.

Kluczowa dla sprawy decyzja Prezesa UOKiK dotyczyła rzekomego porozumienia antykonkurencyjnego czterech głównych operatorów telekomunikacyjnych w Polsce. Zdaniem organu antymonopolowego, mieli oni uzgodnić, iż odrzucą ofertę spółki Info-TV-FM Sp. z o.o. (ITF) na emisję w ich sieciach telewizji mobilnej w technologii DVB-H. W 2009 roku przeprowadzony został przetarg na rezerwację częstotliwości, co miało umożliwić odbiór sygnału telewizyjnego w telefonach komórkowych z wykorzystaniem wspomnianej technologii. W przetargu tym, wygranym przez ITF, spółka ta konkurowała z konsorcjum czterech operatorów.

Niekorzystna dla operatorów decyzja Prezesa UOKiK została zaskarżona m.in. przez TMPL, w wyniku czego została ona uchylona wyrokiem Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) z dnia 19.06.2015 roku.

Wyrok SOKiK został utrzymany w mocy wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 15 marca 2017 roku, od którego Prezes UOKiK wniósł skargę kasacyjną. To właśnie ta skarga została oddalona przez Sąd Najwyższy w dniu 31.10.2019 roku.

W ustnych motywach rozstrzygnięcia podkreślono, że Sąd Najwyższy nie uwzględnił zarzutu Prezesa UOKiK co do naruszenia art. 231 kpc w zw. z art. 6 kc poprzez przyjęcie, że organ antymonopolowy nie udowodnił zawarcia przez powodów porozumienia ograniczającego konkurencję. SN zwrócił uwagę, że stosowanie art. 231 kpc (który pozwala, pod pewnymi warunkami, na oparcie się na domniemaniach faktycznych w procesie wyrokowania) należy do domeny ustalania podstawy faktycznej rozstrzygnięcia, wobec czego ocena prawidłowości stosowania tego przepisu nie może stanowić podstawy zarzutu kasacyjnego. W przedmiotowej sprawie, zdaniem Sądu Najwyższego, stan faktyczny został ustalony przez Sąd I instancji, Sąd Apelacyjny przyjął te ustalenia za własne, i w związku z tym Sąd Najwyższy jest tymi ustaleniami związany.

Konkludując, Sąd Najwyższy wskazał, że zarzuty skargi kasacyjnej Prezesa UOKiK nie zasługiwały na uwzględnienie, zaś wywiedzione przez pozwanego istotne zagadnienia prawne nie znalazły odzwierciedlenia w sformułowanych w skardze zarzutach i nie odnosiły się do treści uzasadnienia zaskarżonego wyroku.

W trakcie wszystkich postępowań sądowych dotyczących decyzji Prezesa UOKiK z 2011 r. T-Mobile S.A. reprezentował zespół prawny kancelarii SPCG pod kierunkiem prof. Sławomira Dudzika, Partnera, wspieranego przez mec. Jacka Budzika, Senior Associate.

Pin It on Pinterest