Otrzymałem i otrzymuję wiele sygnałów od zupełnie obcych mi ludzi w sprawie uniewinnienia niesłusznie skazanego i uzyskania zadośćuczynienia, jak też odszkodowania za 18 lat spędzonych w więzieniu. Część tych kontaktów to gratulacje, za które dziękuję.
Chciałbym jednak wyraźnie podkreślić, że końcowy wynik tych starań o wolność to wynik wysiłków wielu ludzi. Przede wszystkim policjanta, Remigiusza Korejwy, człowieka z ogromnym szacunkiem do prawa, jak też z wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości. Mimo że wielokrotnie mam krytyczny stosunek do obecnych działań prokuratury, to na szczególne podkreślenie zasługuje rola we wznowieniu postępowania przed Sądem Najwyższym dwóch prokuratorów z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu Roberta Tomankiewicza i Dariusza Sobieskiego. Sukces nie byłby możliwy bez zespołu prawników mojej kancelarii SPCG.
Wspaniale zachowali się sędziowie Sądu Najwyższego, którzy precyzyjnie przeanalizowali obszerne materiały procesowe. Wynik procesu o odszkodowanie jest budującym przykładem wyroku wynikającego z mądrości życiowej i doświadczenia prawniczego sędziego Sądu Okręgowego w Opolu Dariusza Kity. Publicznie dokonał się akt sprawiedliwości, o której rzadko się u nas mówi w systemie prawnym państwie – i jeszcze rzadziej stosuje.
I ten właśnie aspekt przeważa w pełnych satysfakcji słowach, które do mnie docierają. Wiedziałem, że narasta wśród nas pragnienie sprawiedliwości, ale nie przypuszczałem, że jest tak silne i powszechne. Gdyby państwo było firmą, powiedziałbym, że powstał gigantyczny rynek, który domaga się szybkich dostaw. W systemie prawa i wymiaru sprawiedliwości te reguły działają inaczej, ale jedno jest pewne. Społeczeństwo oczekuje od państwa sprawiedliwości. W interesie państwa jest mu ją zapewnić.
Stare zostały, doszły nowe
Mam sporo doświadczeń akademickich, zawodowych, trochę politycznych i mnóstwo życiowych. Ogromnie cieszy mnie ten popyt na sprawiedliwość. Początkowo trudno będzie ją zapewnić, bo ciągle mamy fatalne przyzwyczajenia rodem z PRL, a wolna Polska chyba nie miała czasu się tym zająć. Nie zwalczyliśmy starych, złych nawyków, wyhodowaliśmy niedobre nowe. Jest to tym smutniejsze, że 30 lat temu wszędzie na świecie na dźwięk słowa „Polska” ręce same składały się do oklasków. Daliśmy światu wolność. Kolosalne przemiany ustrojowe przebiegały modelowo. Błyskawicznie zbudowano strukturę prawną tej pokojowej rewolucji i pieczołowicie jej przestrzegano. Przy wszystkich mankamentach organizacyjnych i proceduralnych, Polska była miejscem nadziei i optymistycznych oczekiwań.
Co się stało, dlaczego nie zostały spełnione? Dlaczego Polaków tak uwiera niesprawność – i niekiedy zawodność systemu wymiaru prawa? Dlaczego zagranicą mamy opinię kraju o szybko pogarszającym się stanie stosowania jego fundamentalnych zasad? Już nas nie oklaskują. Niektórzy nam współczują, inni grożą ciężkimi sankcjami.
Diagnoz jest tyle, ile osób ją formułujących, ale jedno jest dla mnie pewne: prawo stało się instrumentem gry aktualnie rządzącego ugrupowania. Służy, jak w PRL, partii. Partyjnemu państwu zresztą też. Straciliśmy nie tylko piękną legendę, ale też zdolność skutecznego zarządzania sferą, która codziennie – pośrednio lub wprost – dotyka życia milionów Polaków. Oni to odczuwają i pragną czegoś zupełnie innego. Obiektywnej, mądrej, sprawnej i całkowicie niezależnej od jakichkolwiek chwilowych układów sprawiedliwości.
Rządzącym nie idzie dobrze
Nie oddaję się pięknym marzeniom. Znam sytuację polskiego systemu prawnego z każdej strony: teorii prawa, jego stosowania, politycznych uwarunkowań, praktycznych ograniczeń. Ale wiem też o ogromnym, narastającym niezadowoleniu społeczeństwa z rzeczywistości prawnej, w jakiej żyje. I o pragnieniu sprawiedliwości, które jest tak silne, że po prostu musi być dostrzeżone przez polityków. Oni tworzą ramy, w których poruszają się ci, którzy prawo stosują.
Zdaję sobie sprawę, że rządzenie to twardy kawałek chleba. Sam to sprawdziłem na sobie. Są pokusy ułatwiania sobie codziennych trudów. Możliwości chodzenia na skróty jest sporo, jeśli zgodzimy się na małą sterylność systemu prawa. Można chyłkiem wprowadzać jakieś przepisy, mianować odpowiednich ludzi, nagiąć procedury. Gdy ma się większość parlamentarną i odporność na reakcje publiczne, to wszystko wydaje się w porządku. Rządzącym dobrze idzie. A przynajmniej oni tak uważają. Ale to są pozory. Sprawna sprawiedliwość w systemie funkcjonowania prawa jest jeszcze ważniejsza od reżimu sterylności na sali operacyjnej. Nie wolno dopuszczać do obecności jakichkolwiek bakterii politycznych czy koniunkturalnych w systemie, który tworzy konstrukcję prawną kraju i dba, żeby wszystko w niej funkcjonowało bezbłędnie. To – powtarzam – może być nieco uciążliwe dla ludzi władzy, którzy lubią ułatwiać sobie życie. Jest to jednak konieczne dla trwałego zdrowia systemu prawnego, satysfakcji z państwa i wiary w to, co robi.
Co najbardziej uderza mnie w głosach, które docierają po wyroku w Opolu? Nuta niekłamanej satysfakcji, dumy i radości z tego, że państwo okazało się honorowe, że potrafiło naprawić błędy, które jego urzędy czy służby popełniły. Ludzie potrzebują eleganckiej sprawiedliwości i bardzo ją cenią. W tym obszarze tkwi ogromny kapitał poparcia dla działań publicznych temu służących i ludzi, jacy się do tego przyczyniają. Politycy, którzy każdego dnia liczą głosy i oglądają słupki sondaży opinii publicznej, mają pod ręką odkrywkową kopalnię złota.
Zwrot ku odmiennie, rzetelnie, racjonalnie traktowanej sprawiedliwości wytworzy potężną polityczną siłę nośną. Odpowiedź na oczekiwanie obywateli w sytuacji, kiedy jest ono tak precyzyjnie zdefiniowane, musi być skuteczna. Dać siłę, która doprowadzi do władzy. A później umożliwi skuteczne tej władzy sprawowanie bez codziennych łamańców i manewrów, które dzisiaj obserwujemy. I którymi jesteśmy coraz bardziej rozczarowani i zmęczeni.
Te łamańce odbierają nam komfort życia i poczucie bezpieczeństwa. Nic nie jest pewne, wszystko wydaje się na niby. Informacje o kilkuletnich perypetiach sądowych pani z kiosku, która nie wydała groszowego paragonu fiskalnego, ośmiesza państwo i niepokoi. Powtarzające się oskarżenia starszych kobiet o pobicie rosłych policjantów ośmieszają policję, ale zwykłym ludziom jest nie do śmiechu. Ich to boli, niepokoi, budzi sprzeciw. Chaos, niechlujstwo interpretacji prawa podatkowego podważa stabilność całego systemu państwa. Wszyscy to odczuwamy. Żyjemy gorzej, niż chcielibyśmy i mogli.
Dobrobytu się nie pożycza
To nie są gorzkie żale, bo mam na myśli bardzo konkretne sprawy i parametry. Teraz, kiedy w wyniku pandemii wiele ustalonych struktur, działań i zachowań staje pod znakiem zapytania, trzeba myśleć o przyszłości. Co dalej z Polską, w jakim kierunku i jak szybko pójdziemy? Musimy rozwijać gospodarkę, bo Polacy chcą żyć w dobrobycie. Nie stworzymy go, drukując banknoty czy pożyczając za granicą pieniądze. Musimy zbudować ten dobrobyt jak najszybciej i na jak najtrwalszych fundamentach.
Takim fundamentem jest mądrość prawna państwa i powszechne stosowanie kryterium sprawiedliwości w jego działaniach. Nie mamy żadnych powodów, żeby być podzieleni, tak jak teraz jesteśmy. Mamy wszelkie możliwości, żeby się zjednoczyć na gruncie wspaniałej tradycji sprzed 30 lat i mądrej kalkulacji priorytetów na przyszłość. Stworzenie w Polsce wyjątkowo sprawnej, przyjaznej dla obywateli, powszechnie stosowanej i akceptowanej konstrukcji sprawiedliwości oraz rosnącej doskonałości systemu prawnego jest gwarancją sukcesu. Świat idzie bowiem w przeciwnym kierunku – naginania lub rozbijania demokracji, omijania czy łamania prawa. Jeśli będziemy inni, szybko to zostanie dostrzeżone.
Bądźmy inni
Wysoka jakość stanowienia i stosowania prawa, podporządkowana wymogom sprawiedliwości, uzyska przede wszystkim potężną akceptację społeczną. To przełoży się na zwiększenie stabilności wewnętrznej, bezpieczeństwa, łatwości i skuteczności budowy kapitału społecznego. A także, co bardzo ważne, na wysoką jakość życia. Polska zacznie znów budzić przyjazne zainteresowanie świata i przyciągać inwestycje z najwyższej półki. Jesteśmy ulokowani w samym środku Europy, nie mamy żadnych napięć etnicznych ani religijnych, nie występują konflikty ekonomiczne regionów.
Te sztuczne podziały, które wywołano z niskich pobudek politycznych, zaczną znikać. Polska stanie się dla świata atrakcją przyciągającą pozytywną energię i wielkie kapitały. Wtedy przyspieszenie naszego wzrostu gospodarczego będzie niemal automatycznym skutkiem tego procesu. Staniemy się krajem silnego prawa, honorowego i wielkodusznego państwa, chęci i możliwości zgodnej współpracy ludzi ceniących to, co ich otacza. Taka Polska będzie naprawdę wspaniałym miejscem do życia.
Tekst ukazał się 6 kwietnia 2021 r. w tygodniku „Rzecz o prawie”, dodatku do dziennika „Rzeczpospolita”. Pełna wersja dostępna w serwisie prawo.rp.pl.
NAPISZ DO AUTORA:
prof. Zbigniew Ćwiąkalski
adwokat
Partner